RETKOWO - JEDYNE TAKIE MIEJSCE Zapraszamy, bo zamiast lekarstw zdrową żywność mamy

AKTUALNOŚCI


Archiwum

Surowiej

11-11-2015
Komisja Parlamentu Europejskiego ds. rolnictwa opowiedziała się za wprowadzeniem surowych kontroli producentów żywności ekologicznej. Nadzór nad żywnością ekologiczną powinien odbywać się na każdym etapie produkcji. Powód? Nie zawsze jedzenie z metką „eko” jest prawdziwą żywnością ekologiczną

Zgodnie z danymi statystycznymi w minionym 10-leciu sektor produkcji ekologicznej w UE zwiększył się czterokrotnie. Polscy rolnicy ekologiczni, choć przyszło im działać w gorszych warunkach, niż ich odpowiednicy z Niemiec czy Francji także są beneficjentami tego procesu.

– Ekologia to większy wymiar pracy, ale także w perspektywie lepszy wynik finansowy – informuje Danuta Pilarska, rolniczka ekologiczna z Retkowa w gm. Szubin, prezes ZZRE św. Franciszka z Asyżu. – Jednak perspektywa wyższych dochodów kusi także tych, którzy na marce „eko” chcą szybko zarobić i nie stosując się do zasad rolnictwa ekologicznego, tylko produkty rolnictwa przemysłowego sprzedają z metką „eko”. Taka sytuacja jest nie tylko w Polsce. Borykają się z nią także inne kraje. Stad też i pewnie pochodzą pomysły parlamentu by zaostrzyć prawo – dodaje.

Prawda jest taka, że ostatnia ogólnokrajowa kontrola jakości handlowej żywności ekologicznej została przeprowadzona przez UOKiK w 2014 r. potwierdza słowa Danuty Pilarskiej. Z uwagi na różnego rodzaju nieprawidłowości zakwestionowano to 22,4 proc. badanych produktów. Pod względem oznakowania zakwestionowała 15,6 proc. partii towaru.

– Produkty „eko” są certyfikowane na każdym etapie produkcji, podlegają ścisłej kontroli już od dawna – mówi prezes Pilarska.

Eurodeputowani chcą tak zaostrzyć przepisy, by kontrole były w większym stopniu oparte na ocenie ryzyka i obowiązkowe, coroczne i rzeczywiste w każdym gospodarstwie zajmującym się produkcją ekologiczną. Z tym, ze w Polsce ten system działa już od dawna. Problemem jest nieuczciwość niektórych producentów i handlowców, którzy podszywają się pod produkty ekologiczne.

– Zdaniem eurodeputowanych, jeżeli istnieje podejrzenie, że produkt zawiera niedozwolone pestycydy, to nie powinien on zostać oznakowany jako ekologiczny dopóki nie zostanie ustalone, czy faktycznie jest on „skażony”. Produkt mógłby zostać oznakowany jako ekologiczny tylko wówczas, gdy zostanie wyjaśnione, że skażenie było nie do uniknięcia i że producent dochował wszelkich środków ostrożności – mówi zapis projektu sygnalizuje prezes ZZRE. – Lecz powiedzmy szczerze. Produkt ekologiczny, to taki, w kto rym nie ma prawa być żadnego środka chemicznego. I na każdym etapie jego powstawania w gospodarstwach ekologicznych specjalne jednostki certyfikujące potwierdzają prowadzanie działalności ekologicznej w gospodarstwie – akcentuje Danuta Pilarska.

Po 2020 r. Komisja Europejska ma zaproponować maksymalne dopuszczalne granice zawartości niedozwolonych środków w produktach ekologicznych i zasady odszkodowań dla rolników za niemożliwe do uniknięcia skażenie. A to w opinii rolników ekologicznych tylko może pogorszyć całą sytuację oraz... zwiększyć liczbę potencjalnych oszustw.

– Warto wiedzieć jedno – informuje prezes Pilarska. – „Eko” sklepy i „eko” bazary, to miejsca gdzie z natury rzeczy w ofercie powinny znajdować się wyłącznie produkty rolnictwa ekologicznego. Często jednak hasło „eko” jest zabiegiem tylko marketingowym i nic więcej się za tym nie kryje – dodaje. 

Produkt ekologiczny musi być odpowiednio oznakowany. To nie tylko sama metka z napisem „eko” lub podobnym. Na opakowaniu musi znajdować się  unijne logo produkcji ekologicznej tzw. ekoliść i numer jednostki certyfikującej. – Tylko takie oznakowanie produktu daje gwarancję jego ekologicznego pochodzenia – podkreśla prezes Pilarska.

Desing by PP